niedziela, 17 listopada 2013

Część 9

- To był tylko wypadek - Agnes powtórzyła to już chyba dziesiąty raz, jakby chciała przekonać nie tylko Taylor, ale i samą siebie. Obydwie siedziały na wygodnych fotelach w jej gabinecie. Dyrektorka co jakiś czas posyłała dziewczynie zaniepokojone spojrzenie.
- Naprawdę, przykro mi, że musiało to spotkać akurat ciebie - szepnęła w końcu, odkładając na biurko filiżankę herbaty. Dziewczyna siedziała sztywno, cała blada. Nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, nie mówiąc już o mówieniu. Przed oczami ciągle miała obraz nieruchomej ( jak się okazało ) dziewczyny. Wiedziała o niej tylko tyle, że miała na imię Penny i, że naukę zaczęła w tym roku. Otarła spływającą jej po policzku łzę. Chciała wierzyć, że to wypadek. Naprawdę tego chciała... nie potrafiła jednak. Siedziały w milczeniu chyba całą wieczność, dopóki wielki, napakowany strażnik nie poprosił Agnes o pójście z nim. Taylor powlokła się więc do swojego pokoju, olewając kolacje i wszystkich wokół niej. Ciszę i spokój znalazła dopiero w swoim pokoju. Dyrektorka próbowała na próżno wciskać jej kit ,,wszystko będzie dobrze''. Sama dobrze wiedziała, że nie będzie. Katie pewnie teraz przeżywała podobny szok. To ona zachowała zimną krew i poleciała do dyrektorki. Potem Taylor już jej nie widziała. A powinna. Powinna była pójść do niej, spytać czy wszystko ok... Ale nie zrobiła tego i dziś już nie zrobi. Padła na łóżko i zasnęła od razu. Przez całą noc nękały ją koszmary z Penny w roli głównej. 
***
Obudziło ją rytmiczne pukanie do drzwi. Gwałtownie usiadła na łóżku i przetarła oczy. 
- Proszę - wychrypiała.
- To ja - do pokoju weszła Katie. Była cała blada. Jej włosy były w nieładzie. Taylor zmierzyła ją spojrzeniem od stóp do głów. Miała na sobie sprane jeansy i różową bluzkę na ramiączkach. - Pomyślałam, że sprawdzę co u ciebie... Nie było cię na kolacji. Zaczynałam się martwić.
- Niepotrzebnie. Ja tylko... Musiałam dojść do siebie - wstała z łóżka i wyciągnęła z szafy leginsy w kratkę i luźny, biały T-shirt. Była sobota, więc nie musieli nosić mundurków. 
- Rozumiem... Uważam jednak, że nie powinnaś gnić w szkole. Wstawaj i ruszaj się. Idziemy z Lukiem do stajni - Katie ewidentnie chciała poprawić jej humor.
- Nie umiem jeździć konno i nie chce mi się nigdzie wychodzić - w głosie Taylor była błagalna nuta.
- Słuchaj, to nie twoja wina. Jasne? Nie możesz się obwiniać za coś czego nie zrobiłaś. I nie możesz marnować takiej cudnej soboty - koleżanka pociągnęła ją za rękę i wypchnęła za drzwi pokoju. - No, to już połowa sukcesu.
- Jak sobie chcesz.
Przy drzwiach wejściowych spotkały roześmianego Luka. Stał w towarzystwie innego kolesia z lśniącymi kasztanowymi włosami. 
- Ruszcie się.  - Katie jako pierwsza przekroczyła próg szkoły i ruszyła pod górę na wielką łąkę. Pozostali podążyli za nią.
Gdy dotarli na miejsce chłopaki, od razu wpadli do stajni. Katie chwyciła Taylor za rękę i obiecała, że pomoże jej wsiąść na konia. Rozglądały się po boksach, szukając odpowiednich. Wreszcie czarnowłosa wskazała siwego mustanga i karą klacz na którą, najwyraźniej miała wsiąść Taylor. Konie były osiodłane, więc wystarczyło tylko na nie wskoczyć i po kłopocie. Nic prostszego, dla tego kto umie jeździć. Minęła cała wieczność zanim dziewczyna wsiadła na konia, z i tak dużą pomocą koleżanki. Gdy wyjechały na ujeżdżalnię, dołączyli do nich Luke i chłopak, który przedstawił się Taylor jako Oliver . Najwyraźniej mieli opracowaną trasę, bo gdy tylko zobaczyli dziewczyny, pomachali do nich i ruszyli w stronę lasu. Katie pognała za nimi, dopiero po chwili przypominając sobie o koleżance. Zawróciła i dała jej szybką lekcje podstaw. Po powrocie do szkoły Taylor cała poobijana i brudna przysięgła sobie, że już nigdy nie wsiądzie na konia. Gdy przechodziła koło miejsca, w którym jeszcze wczoraj leżała Penny mimowolnie na nie spojrzała. Teraz, gdy zabrano zwłoki, wszystko wyglądało normalnie. Żadnych śladów krwi... Gwałtownie podniosła głowę. Ujrzała biegnącą w jej stronę postać. Brad. 
- Uciekaj! - wrzasnął na całe gardło.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że musieliście długo czekać, ale przez moment miałam zanik weny i szczerze mówiąc nie wiem czy dalej go nie mam. Rozdział nie jest jakoś specjalnie fajny moim zdaniem, ale oceńcie sami :)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Część 8

  Cześć. A oto kolejny rozdział :). Jak już pewnie zauważyliście wstawiłam nowy szablon wykonany na zamówienie przez szabloniarnię Graficwood. Jeszcze raz wam dziękuję. Miłego czytania.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Nauczyciel wrócił szybko, przepraszając wszystkich uczniów. Katie wyglądała na podnieconą. Przysunęła się bliżej Taylor i szepnęła jej do ucha:
- Nie uważasz, że to trochę dziwne - spytała szeptem.
- Czy ja wiem. Może ktoś się pobił czy coś takiego.
- Taaa, na pewno - Katie otwiera zeszyt na ostatniej stronie i zaczyna szkicować wielkiego motyla - mogę się założyć, że to coś poważniejszego. Po szkole krąży masa plotek.
- Na przykład?
- Czy ja wiem. Ostatnio Emma, Brad i Zoe często gdzieś znikają. Podobno...
Nagle przy ich ławce pojawił się Max.
- Nie przeszkadzam wam?
Katie spojrzała na niego ze słodkim uśmieszkiem i szybko zamknęła zeszyt.
- Przepraszamy. Taylor chciała przepisać notatki z innych lekcji. Wie pan, musi nadrobić - skłamała.
Gdy nauczyciel wreszcie odszedł dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do szkicowania. Taylor nie zamierzała drążyć tematu o paczce Zoe. Zamiast tego wyprostowała się i wsłuchała w słowa nauczyciela.

   Po lekcjach obydwie udały się do jadalni na obiad. Gdy były w drodze do wolnego stolika zaczepił je jakiś chłopak. Był wysoki i miał burzę czarnych loków.
- Cześć Katie. Co tam? - zagadał, dotrzymując nam kroku.
- Dobrze, a tam?
- Spoko. Po obiedzie idziemy do stajni. Dołączysz do nas? - chłopak dopiero teraz zobaczył Taylor - a kim jest twoja nowa koleżanka?
- To Taylor. Kolejna ofiara tej przeklętej budy - zażartowała.
- Super. Jestem Luke - uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów.
Brunetka próbowała coś z siebie wydusić, jednak na próżno. Odruchowo przygryzła dolną wargę. Katie postanowiła najwyraźniej uratować sytuację, bo zmieniła temat.
- Mam stosy pracy domowej. Nie wiem czy się wyrobie.
- Szkoda. Jeśli jednak coś się zmieni daj mi znać - uśmiechnął się do nich jeszcze raz i podbiegł do grupki składającej się z dwóch dziewczyn i trzech chłopaków. Katie rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Wygląda na to, że obiad zjemy dzisiaj same - uśmiechnęła się słabo.
- Nie dołączysz do nich? - Taylor wskazała podbródkiem Luka i resztę towarzystwa.
- Czasem z nimi siedzę, ale wolę tego unikać - odsunęła sobie krzesło i opadła na nie z westchnieniem ulgi - mam nadzieję, że uważałaś na biologii, bo nie mam bladego pojęcia jak mam napisać to wypracowanie o bioróżnorodności.
- Pomogę ci. Jeśli sama to zrozumiem.
Obydwie wybuchły śmiechem. Gdy talerze były puste wolnym krokiem wyszły z jadalni. Postanowiły pójść do biblioteki by poczytać trochę o drugiej wojnie światowej na zadanie z historii. Jednak w połowie drogi zrezygnowały z tego postanowienia.
- Zajmiemy się tym jutro. Zgoda?
- Oczywiście. Może chcesz zajrzeć do mnie? Zrobimy sobie manicure - zaproponowała Katie, patrząc z lekką pogardą na niezadbane paznokcie Taylor.
Chociaż dziewczyna marzyła teraz tylko o zamknięciu się w swoim pokoju i posłuchaniu muzyki z mp3 ruszyła za nową koleżanką. Nagle coś przykuło jej uwagę. Jakiś ruch za oknem. Zmrużyła oczy by lepiej widzieć. W jednej chwili wydarzyło się zdecydowanie za dużo. Dziewczyna wrzasnęła jak opętana, w panice wskazując palcem to co zobaczyła na zewnątrz. Na zielonej, równo skoszonej trawie leżało ciało. Ludzkie, blade ciało...
Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Terriblecrash, KrypteriaHG, Inconditionally, Lindsay Hansen.