środa, 25 grudnia 2013

Część 11

  Taylor biegła ile sił w nogach. Zimny wiatr rozwiewał jej kasztanowe włosy, a w twarz biły ją niemiłosiernie krople deszczu. Nie miała zamiaru jednak stanąć i odpocząć. Wytężyła wzrok by zobaczyć coś w ciemnościach. Jezioro płynęło za pagórkiem, na którym znajdowała się stajnia. Dziewczyna przyspieszyła, ślizgając się na błocie. Nagle powietrze rozdarł przeraźliwy wrzask. Taylor stanęła jak wryta. Strach momentalnie zapanował nad jej ciałem. Nie była zdolna do żadnego, nawet najmniejszego ruchu. Nie, musiała zapanować nad strachem. Postanowiła jednak zwolnić. kto wie czy zza rogu nie wyskoczy nagle uzbrojony w pistolet sadysta. Zapadła cisza. Dziewczyna słyszała tylko bicie swojego serca, żadnych krzyków. Gdy tylko rozpoczęła wspinaczkę na szczyt, usłyszała dziwny dźwięk. Jakby... łańcuchy! Przyspieszyła.W mroku ujrzała zarys jakiejś postaci. Była szczupła i wysoka. Chwiejnym krokiem spacerowała po wzgórzu. Taylor przystanęła. Postać oświetlana przez blask księżyca, wyglądała jak zjawa. Do uszu dziewczyny znowu wdarł się przeraźliwy wrzask. Postać rozejrzała się nerwowo dookoła i puściła się biegiem w stronę jeziora. Dziewczyna postanowiła pójść w jej ślady. Biegły chyba z 10 minut, gdy nagle nieznajoma stanęła,ściągnęła kaptur i wyciągnęła latarkę. Taylor stanęła również. Przyłapała się na tym, że przestała oddychać, więc cicho nabrała powietrza. Postać powoli uklękła koło drzewa i krzyknęła z przerażenia. Dziewczyna usłyszała szloch i dźwięk rozdzieranego materiału. 
- Taylor - szepnął kobiecy głos. - Taylor, chodź tu!
Dziewczyna stała nieruchomo, nie myśląc nawet o ruszeniu się z miejsca.
- Taylor, proszę - kobieta podniosła się z ziemi i otarła łzę. 
Teraz w świetle latarki, jej twarz zdawała się być jeszcze bladsza. Długie, ciemne włosy opadały na jej twarz, a niebieskie oczy lśniły od łez. Nagle znieruchomiała i zaczęła nasłuchiwać. Taylor też coś usłyszała. Ktoś biegł w ich stronę. Niespodziewanie kobieta zaczęła uciekać i po chwili znikła całkowicie w lesie. Ktoś złapał dziewczynę za ramię. Podskoczyła i zaczęła się wyrywać. Uścisk zelżał, ale tylko na chwilę.
- Co ty wyprawiasz? - syknął jej do ucha męski głos, który dobrze znała. - Czemu mi nie powiedziałaś?
Luke puścił ją i otarł pot z czoła.
- Ktoś tu był - zaczęła niepewnie. Coś podpowiadało jej, by nie mówiła o kobiecie.
- Kto?
- Nie wiem. Coś... coś chyba jest za drzewem - wskazała palcem stare drzewo, przy którym klęczała kobieta. Chłopak powoli ruszył w wyznaczonym kierunku.
- Zoe, chyba mamy mały problem.
Z krzaków wyskoczyła Zoe, w jednej ręce trzymając latarkę, a w drugiej telefon. Podeszła do Luka i z trudem utrzymała się na nogach. 
- Weźmy ją do lekarza...
- Jak? Dziewczyno, jesteśmy w lesie!
- Zadzwonię do Emmy, niech przyśle pomoc - mruknęła i wykręciła numer.
- Kto? - chłopak ponownie zwrócił się do Taylor. - Kto to mógł być?
- Kobieta, tak sądzę - szepnęła.
- Nie, to niemożliwe. Zoe, jednak mamy tu duży problem. 
------------------------------------------------
O matko! Jakie to krótkie wyszło. Na papierze wygląda lepiej :). Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Już myślałam, że nigdy nie napiszę tego rozdziału. No, ale jest. Krótki, że nie wiem, ale jakiś. Następny obiecuję szybciej i dłuższy (przynajmniej taką mam nadzieję). A teraz życzenia. Wiem, że spóźnione ^^.

Życzę wam dużo prezentów pod choinką, miłej atmosfery w domu i spełnienia marzeń. Niech rok 2014 będzie bardziej udany niż miniony. 
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Część 10

Przed przeczytaniem tego rozdziału jeszcze raz przeczytajcie poprzedni. Wniosłam pewne zmiany w końcówce :).
----------------------------------------------------------------------------------------------
  Uciekła. Biegła ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Brad biegł za nią. Taką przynajmniej miała nadzieję. Wbiegła po schodach w szaleńczym pędzie i dopadła wielkich drzwi szkoły. Pociągnęła za klamkę i wpadła na korytarz. Twarze wszystkich uczniów odwróciły się w jej stronę. Z tłumu wyszedł Max.
- Co się stało?
- Brad - wrzasnęła przerażona.
- Gdzie... - Max wyglądał na równie przestraszonego.
W tym momencie na korytarz wbiegł Brad. Posłał nauczycielowi znaczące spojrzenie. Grupka gapiów zebrała się na korytarzu z zaciekawieniem przyglądając się całej scenie.
- Rozejść się - kazał nauczyciel po chwili ciszy.
Taylor złapała Brada za ramię i szybkim ruchem odwróciła w swoją stronę tak, że teraz patrzył jej prosto w oczy.
- Mam prawo wiedzieć co się tam stało - wyszeptała najciszej jak potrafiła.
Chłopak wyrwał się jej szarpnięciem i ruszył za Maxem. Pobiegła za nim. Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
- Teraz mi nie powiesz, tak? Mogłam zginąć, ale ty będziesz milczał. Muszę wiedzieć przed czym uciekałam- była zła na siebie za tą błagalną nutę w swoim głosie.
- Posłuchaj mała, nie będziesz mi rozkazywać. Nic ci nie powiem, więc łaskawie się zamknij - powiedział lodowatym tonem.
Szarpnęła go, tym razem zdecydowanie mocniej. Poślizgnął się, stracił równowagę i runął na ziemię.
- Przepraszam - burknęła i pomogła mu wstać. - Czemu to takie tajne? Planujecie jakąś wojnę czy co? - dodała z sarkazmem.
Chłopak nie zamierzał jej dłużej słuchać. Popędził korytarzem w nadziei, że uda mu się dogonić Maxa.
Zrezygnowana powlokła się do pokoju. I tak się dowie o co chodzi. Czy on tego chce czy nie.
***
Następnego dnia nigdzie nie mogła znaleźć ani Zoe, ani Emmy, nie mówiąc już o Bradzie. Wszyscy jakby zapadli się pod ziemię. Zresztą nie tylko oni. Katie też gdzieś zniknęła. Na kolacji spotkała za to Luka.
- Witaj ślicznotko - powiedział na jej widok.
- Cześć. Słuchaj, nie widziałeś nigdzie Katie? Od rana jej szukam.
- Przykro mi, ale nie. Chcesz zjeść z nami kolację? - podbródkiem wskazał na grupkę osób.
- Jasne.
Chwycił ją za rękę i poprowadził do stolika, przy którym mieli usiąść.
- Co ja widzę? Czyżbyś znalazł sobie nową koleżankę? - spytała z sarkazmem czerwonowłosa dziewczyna.
- Taylor, to Brittney.
- Wiesz, że wolę po prostu Brii - wykrzywiła usta w grymasie co chyba miało zastąpić uśmiech. 
- Taa... To jest Alex - wskazał na dziewczynę w okularach. - A to Natan - niski, rudowłosy chłopak pomachał do Taylor. 
- Cześć - wyjąkała niepewnie.
  Do sali wmaszerowali mężczyźni w czarnych garniturach, niosąc na wielkich tacach parującą kolację. Brunetka szybko uporała się z zupą grochową i grzankami. Po kolacji była całkowicie wykończona. Powlokła się do swojego pokoju. Gdy zamierzała położyć się do łóżka, poczuła w kieszeni wibrację. Wyciągnęła telefon, by odczytać esemesa. Z radością stwierdziła, że jest on od Katie. Szybko jednak posmutniała, czytając jego treść:
,,Spotkajmy się przy jeziorze (tam gdzie przejeżdżaliśmy dzisiaj na koniach).''
Było już po ciszy nocnej, więc Taylor w pośpiechu wykręciła numer Katie. Ktoś odebrał po trzech sygnałach. Ktoś...
- Śpij. To tylko ci się śni - usłyszała w słuchawce ochrypły, męski głos. 
Wrzasnęła i bez zastanowienia cisnęła telefon przez okno. Usłyszała dźwięk roztrzaskującej się na kamieniach szybki. Porwała skórzaną kurtkę i wybiegła z pokoju. Na korytarzu wpadła na Luke'a. 
- Gdzie tak pędzisz, księżniczko?
Odepchnęła go i pobiegła dalej. Odtworzyła w głowie wszystko co się stało. Znała ten głos. Już kiedyś go słyszała. Kilka dni temu w nocy. Obudziła się wtedy przy otwartym oknie, choć pamiętała, że je zamknęła. Myślała wtedy, że jej się przesłyszało. Teraz jednak wiedziała już na pewno, że to prawda.
--------------------------------------------------------------------------
Musieliście długo czekać i to jeszcze na takie krótkie badziewie. Przepraszam. Jak już mówiłam, weny nie mam, więc wybaczcie za to coś.

niedziela, 17 listopada 2013

Część 9

- To był tylko wypadek - Agnes powtórzyła to już chyba dziesiąty raz, jakby chciała przekonać nie tylko Taylor, ale i samą siebie. Obydwie siedziały na wygodnych fotelach w jej gabinecie. Dyrektorka co jakiś czas posyłała dziewczynie zaniepokojone spojrzenie.
- Naprawdę, przykro mi, że musiało to spotkać akurat ciebie - szepnęła w końcu, odkładając na biurko filiżankę herbaty. Dziewczyna siedziała sztywno, cała blada. Nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu, nie mówiąc już o mówieniu. Przed oczami ciągle miała obraz nieruchomej ( jak się okazało ) dziewczyny. Wiedziała o niej tylko tyle, że miała na imię Penny i, że naukę zaczęła w tym roku. Otarła spływającą jej po policzku łzę. Chciała wierzyć, że to wypadek. Naprawdę tego chciała... nie potrafiła jednak. Siedziały w milczeniu chyba całą wieczność, dopóki wielki, napakowany strażnik nie poprosił Agnes o pójście z nim. Taylor powlokła się więc do swojego pokoju, olewając kolacje i wszystkich wokół niej. Ciszę i spokój znalazła dopiero w swoim pokoju. Dyrektorka próbowała na próżno wciskać jej kit ,,wszystko będzie dobrze''. Sama dobrze wiedziała, że nie będzie. Katie pewnie teraz przeżywała podobny szok. To ona zachowała zimną krew i poleciała do dyrektorki. Potem Taylor już jej nie widziała. A powinna. Powinna była pójść do niej, spytać czy wszystko ok... Ale nie zrobiła tego i dziś już nie zrobi. Padła na łóżko i zasnęła od razu. Przez całą noc nękały ją koszmary z Penny w roli głównej. 
***
Obudziło ją rytmiczne pukanie do drzwi. Gwałtownie usiadła na łóżku i przetarła oczy. 
- Proszę - wychrypiała.
- To ja - do pokoju weszła Katie. Była cała blada. Jej włosy były w nieładzie. Taylor zmierzyła ją spojrzeniem od stóp do głów. Miała na sobie sprane jeansy i różową bluzkę na ramiączkach. - Pomyślałam, że sprawdzę co u ciebie... Nie było cię na kolacji. Zaczynałam się martwić.
- Niepotrzebnie. Ja tylko... Musiałam dojść do siebie - wstała z łóżka i wyciągnęła z szafy leginsy w kratkę i luźny, biały T-shirt. Była sobota, więc nie musieli nosić mundurków. 
- Rozumiem... Uważam jednak, że nie powinnaś gnić w szkole. Wstawaj i ruszaj się. Idziemy z Lukiem do stajni - Katie ewidentnie chciała poprawić jej humor.
- Nie umiem jeździć konno i nie chce mi się nigdzie wychodzić - w głosie Taylor była błagalna nuta.
- Słuchaj, to nie twoja wina. Jasne? Nie możesz się obwiniać za coś czego nie zrobiłaś. I nie możesz marnować takiej cudnej soboty - koleżanka pociągnęła ją za rękę i wypchnęła za drzwi pokoju. - No, to już połowa sukcesu.
- Jak sobie chcesz.
Przy drzwiach wejściowych spotkały roześmianego Luka. Stał w towarzystwie innego kolesia z lśniącymi kasztanowymi włosami. 
- Ruszcie się.  - Katie jako pierwsza przekroczyła próg szkoły i ruszyła pod górę na wielką łąkę. Pozostali podążyli za nią.
Gdy dotarli na miejsce chłopaki, od razu wpadli do stajni. Katie chwyciła Taylor za rękę i obiecała, że pomoże jej wsiąść na konia. Rozglądały się po boksach, szukając odpowiednich. Wreszcie czarnowłosa wskazała siwego mustanga i karą klacz na którą, najwyraźniej miała wsiąść Taylor. Konie były osiodłane, więc wystarczyło tylko na nie wskoczyć i po kłopocie. Nic prostszego, dla tego kto umie jeździć. Minęła cała wieczność zanim dziewczyna wsiadła na konia, z i tak dużą pomocą koleżanki. Gdy wyjechały na ujeżdżalnię, dołączyli do nich Luke i chłopak, który przedstawił się Taylor jako Oliver . Najwyraźniej mieli opracowaną trasę, bo gdy tylko zobaczyli dziewczyny, pomachali do nich i ruszyli w stronę lasu. Katie pognała za nimi, dopiero po chwili przypominając sobie o koleżance. Zawróciła i dała jej szybką lekcje podstaw. Po powrocie do szkoły Taylor cała poobijana i brudna przysięgła sobie, że już nigdy nie wsiądzie na konia. Gdy przechodziła koło miejsca, w którym jeszcze wczoraj leżała Penny mimowolnie na nie spojrzała. Teraz, gdy zabrano zwłoki, wszystko wyglądało normalnie. Żadnych śladów krwi... Gwałtownie podniosła głowę. Ujrzała biegnącą w jej stronę postać. Brad. 
- Uciekaj! - wrzasnął na całe gardło.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że musieliście długo czekać, ale przez moment miałam zanik weny i szczerze mówiąc nie wiem czy dalej go nie mam. Rozdział nie jest jakoś specjalnie fajny moim zdaniem, ale oceńcie sami :)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Część 8

  Cześć. A oto kolejny rozdział :). Jak już pewnie zauważyliście wstawiłam nowy szablon wykonany na zamówienie przez szabloniarnię Graficwood. Jeszcze raz wam dziękuję. Miłego czytania.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 Nauczyciel wrócił szybko, przepraszając wszystkich uczniów. Katie wyglądała na podnieconą. Przysunęła się bliżej Taylor i szepnęła jej do ucha:
- Nie uważasz, że to trochę dziwne - spytała szeptem.
- Czy ja wiem. Może ktoś się pobił czy coś takiego.
- Taaa, na pewno - Katie otwiera zeszyt na ostatniej stronie i zaczyna szkicować wielkiego motyla - mogę się założyć, że to coś poważniejszego. Po szkole krąży masa plotek.
- Na przykład?
- Czy ja wiem. Ostatnio Emma, Brad i Zoe często gdzieś znikają. Podobno...
Nagle przy ich ławce pojawił się Max.
- Nie przeszkadzam wam?
Katie spojrzała na niego ze słodkim uśmieszkiem i szybko zamknęła zeszyt.
- Przepraszamy. Taylor chciała przepisać notatki z innych lekcji. Wie pan, musi nadrobić - skłamała.
Gdy nauczyciel wreszcie odszedł dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do szkicowania. Taylor nie zamierzała drążyć tematu o paczce Zoe. Zamiast tego wyprostowała się i wsłuchała w słowa nauczyciela.

   Po lekcjach obydwie udały się do jadalni na obiad. Gdy były w drodze do wolnego stolika zaczepił je jakiś chłopak. Był wysoki i miał burzę czarnych loków.
- Cześć Katie. Co tam? - zagadał, dotrzymując nam kroku.
- Dobrze, a tam?
- Spoko. Po obiedzie idziemy do stajni. Dołączysz do nas? - chłopak dopiero teraz zobaczył Taylor - a kim jest twoja nowa koleżanka?
- To Taylor. Kolejna ofiara tej przeklętej budy - zażartowała.
- Super. Jestem Luke - uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów.
Brunetka próbowała coś z siebie wydusić, jednak na próżno. Odruchowo przygryzła dolną wargę. Katie postanowiła najwyraźniej uratować sytuację, bo zmieniła temat.
- Mam stosy pracy domowej. Nie wiem czy się wyrobie.
- Szkoda. Jeśli jednak coś się zmieni daj mi znać - uśmiechnął się do nich jeszcze raz i podbiegł do grupki składającej się z dwóch dziewczyn i trzech chłopaków. Katie rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Wygląda na to, że obiad zjemy dzisiaj same - uśmiechnęła się słabo.
- Nie dołączysz do nich? - Taylor wskazała podbródkiem Luka i resztę towarzystwa.
- Czasem z nimi siedzę, ale wolę tego unikać - odsunęła sobie krzesło i opadła na nie z westchnieniem ulgi - mam nadzieję, że uważałaś na biologii, bo nie mam bladego pojęcia jak mam napisać to wypracowanie o bioróżnorodności.
- Pomogę ci. Jeśli sama to zrozumiem.
Obydwie wybuchły śmiechem. Gdy talerze były puste wolnym krokiem wyszły z jadalni. Postanowiły pójść do biblioteki by poczytać trochę o drugiej wojnie światowej na zadanie z historii. Jednak w połowie drogi zrezygnowały z tego postanowienia.
- Zajmiemy się tym jutro. Zgoda?
- Oczywiście. Może chcesz zajrzeć do mnie? Zrobimy sobie manicure - zaproponowała Katie, patrząc z lekką pogardą na niezadbane paznokcie Taylor.
Chociaż dziewczyna marzyła teraz tylko o zamknięciu się w swoim pokoju i posłuchaniu muzyki z mp3 ruszyła za nową koleżanką. Nagle coś przykuło jej uwagę. Jakiś ruch za oknem. Zmrużyła oczy by lepiej widzieć. W jednej chwili wydarzyło się zdecydowanie za dużo. Dziewczyna wrzasnęła jak opętana, w panice wskazując palcem to co zobaczyła na zewnątrz. Na zielonej, równo skoszonej trawie leżało ciało. Ludzkie, blade ciało...

sobota, 26 października 2013

Część 7

  Rano jak tylko zadzwonił budzik Taylor zerwała się, przebrała w mundurek i poszła wolnym krokiem w stronę jadalni. Dziś nie zamierzała się spóźnić. Po drodze nie spotkała nikogo nie licząc jakiś nauczycieli. Gdy dotarła na miejsce ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, że chociaż przyszła tak wcześnie połowa jadalni jest zajęta. Ruszyła w stronę stolika ustawionego w koncie. Był wolny chociaż intuicja podpowiadała jej, że szybko się to zmieni. W pośpiechu porwała z tac ustawionych przy oknie dwie kromki ciemnego chleba i kubek z gorącą herbatą. Usiadła i zaczęła przeżuwać chleb. Gdy z talerza znikła ostatnia kromka, a kubek był już pusty wyjęła z dużej brązowej torby na ramie plan lekcji. Jęknęła cicho. Jej pierwszą lekcją w poniedziałki była matematyka. Po prostu super. Spojrzała na zegarek. Miała wiele czasu, ale postanowiła iść do sali lekcyjnej już teraz. Nie miała tylko pojęcia w której sali ma lekcje. Czemu nikt jej tego nie powiedział? Będzie musiała kogoś spytać. Tylko nie to.
  Nagle usłyszała znajomy głos.
- O, nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek - odwróciła się i zobaczyła Katie.
To dobra okazja.
- Nie wiesz przypadkiem w której sali jest matematyka?
- Matematyka? Jasne, że wiem. Zaczekaj... zaczynasz od matmy? To tak samo jak ja. Poczekasz chwilę? Zjem i pójdziemy razem.
Taylor opadła z powrotem na krzesło. 
- Mogę zobaczyć twój rozkład zajęć? - spytała Katie z wesołym uśmiechem na twarzy.
- Jasne - dziewczyna sięgnęła po małą karteczkę.
- mhm... w środy mamy razem historie i angielski. A w piątki biologie. 
Nowa uczennica posłała Katie sztuczny uśmiech. Jedyne czego teraz chciała było wyjście z jadalni. 
Gdy jedzenie znikło już z talerza, skierowały się po schodach do skrzydła lekcyjnego. Lekcje matmy prowadzone były w sali nr. 1. W klasie było już kilku uczniów i nauczyciel, rozdający książki na ławki.
- Max - Katie podeszła do nauczyciela - to jest Taylor
Max poprawił okulary i odchrząknął.
- Dobrze. Musimy znaleźć jej jakieś miejsce.
- Może usiąść ze mną - zaproponowała czarnowłosa.
Nauczyciel ponownie odchrząknął.
- Jeśli dasz jej się czegoś nauczyć to zgoda, możecie usiąść razem - wrócił do rozkładania książek.
  Taylor przysłuchiwała się ich rozmowie z wielkim zdziwieniem. Katie zwracała się do nauczyciela jak do starego znajomego. Zadzwonił dzwonek. Dziewczyna została zaprowadzona do ostatniej ławki.
- Zgaduję, że będziesz musiała nadgonić.
- Pewnie tak - uśmiechnęła się słabo. Nagle coś przykuło jej spojrzenie. Do klasy weszła Zoe, a za nią Brad i Emma. Podeszli do nauczyciela. Emma szepnęła mu coś na ucho. Na twarzy Maxa pojawiło się zaniepokojenie. Szybkim krokiem wyszedł z klasy i popędził korytarzem za Bradem.

--------------------------------------------------------------------------------------------
przepraszam, że taki krótki. Następny będzie dłuższy. Mam nadzieje, że się wam podobał :) 



środa, 16 października 2013

Część 6

  Po kolacji Taylor razem z Agnes zwiedziła resztę szkoły. Nie zajęło jej to wiele czasu, ponieważ do większości pokoi uczniowie nie mają dostępu. Dziewczyna doszła do wniosku, że poza nauką i czytaniem książek w szkolnej bibliotece nie będzie miała tu nic do roboty. Co prawda na terenie szkoły znajdował się basen, kort tenisowy, boisko, a nawet stajnia i miejsca przeznaczone do jazdy konnej, problem tylko w tym, że Taylor nie umiała ani pływać ani grać w tenisa nie mówiąc już o jeżdżeniu na koniu. Gdy wreszcie wróciła do swojego pokoju na dworze było już szarawo. Zgodnie z radą dyrektorki postanowiła umyć się wcześniej by uniknąć tłoku. Wygrzebała z walizki ręcznik, piżamę, szczoteczkę do zębów i szampon. Na ramiona zarzuciła sobie szlafrok z emblematem szkoły Ambers i ostrożnie wyszła na korytarz. Ruszyła ku drzwiom toalety dla dziewcząt. Popchnęła je lekko i weszła do środka. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było całkiem duże. Przy lewej ścianie stał rząd kabin prysznicowych. Na końcu ustawiono kilka ozdobnych umywalek. Nastolatka wybrała ostatnią kabinę i ostrożnie do niej weszła. Ubranie i ręcznik powiesiła na złotych haczykach. Odkręciła kurek i skierowała na siebie zbawienny strumień gorącej wody. Po długiej kąpieli wsunęła szybko piżamę i wyszła z kabiny. Była już w drodze do jednej z umywalek gdy zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Obejrzała się i zobaczyła niską, czarnowłosą dziewczynę wpatrującą się w nią bardzo uważnie. Taylor postanowiła nie zwracać na nią uwagi i zajęła się szorowaniem zębów.
- Czy ty jesteś Taylor - czarnowłosa pojawiła się nagle obok dziewczyny.
Taylor wypluła pastę i odpowiedziała lekko zaskoczona.
- Tak.
Nieznajoma zachichotała i podała jej rękę.
- Super, że już jesteś. Mam na imię Katie - Taylor uśmiechnęła się. W głowie miała totalny mętlik. Skąd dziewczyna ją znała? I kim była?
- Przepraszam, że napadłam na ciebie tak naglę - spojrzała na szczoteczkę w ręce Taylor i uśmiechnęła się słodko.
Brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć. Wypukała więc tylko szczoteczkę i spojrzała na zegarek udając zmartwienie.
- Chyba muszę już lecieć. Miło było cię poznać.
Szybkim krokiem wyszła z łazienki i ruszyła do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i położyła się na łóżku. Teraz odtwarzając sobie w głowie całą rozmowę z Katie doszła do wniosku, że zachowała się jak ostatnia idiotka. Nie zdążyła jednak nad tym dłużej pomyśleć, bo gdy tylko zamknęła oczy zapadła w głęboki sen. 

Biegła pustą ulicą najszybciej jak tylko umiała. Usłyszała kroki. Przerażona skręciła w boczną uliczkę. Skuliła się za wielkim kontenerem na śmieci. Nasłuchiwała, ale słyszała tylko bicie swojego serca. Ostrożnie wyjrzała na ulicę. Była pusta. Nagle przeraźliwie głośny huk rozdarł powietrze. Ktoś do niej strzelał! Nie miała tylko pojęcia kto. Kula świsnęła jej koło ucha. Przywarła do ściany. Wiedziała jednak, że dla niej nie ma już ratunku. Tym razem kula musnęła jej ucho. Dziewczyna padła na ziemię i...

Taylor usiadła na łóżku i przetarła oczy.
- To tylko sen - szepnęła - nie ma się czego bać.
Opadłą na poduszkę i zamknęła powieki. Sen jednak nie nadchodził. Poczuła na skórze podmuch zimnego powietrza. Wstała i podeszła, by zamknąć okno. Nie pamiętała, by je otwierała. Nagle usłyszała jakiś szept:
,, Śpij. To tylko ci się śni ''.
Szybko zamknęła okno i wmawiając sobie, że to tylko jej się przesłyszało i, że wyobraźnia płata jej figle położyła się i zasnęła.

czwartek, 10 października 2013

Część 5

   Zadzwonił budzik. Taylor szybko otworzyła oczy i spojrzała na zegarek leżący koło łóżka. Zaraz zacznie się kolacja. Podbiegła do szafy i wzięła pierwszy lepszy mundurek. Kiedy zasnęła? Nie miała pojęcia. Bluzka okazała się trochę mała, a spódniczka za krótka, ale dziewczyna nie miała czasu szukać  swojego rozmiaru. Wybiegła z pokoju i puściła się sprintem przez korytarz. Kątem oka dostrzegła grupkę biegnących dziewczyn. Przyspieszyła.
- Uważaj - usłyszała i wyhamowała gwałtownie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że popchnęła na ścianę jakąś dziewczynę.
- Przepraszam - wyjąkała.
Nieznajoma zignorowała ją i ruszyła w stronę jadalni. Taylor nie zostało nic innego jak pójść za nią. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami jadalni i uspokoiła oddech po biegu. Pchnęła drzwi i stanęła jak wryta. Teraz jadalnia nie wyglądała tak jak zaledwie godzinę temu. Hałas był nie do zniesienia. Uczniowie starali się przekrzyczeć jeden drugiego co było prawie niemożliwe. W powietrzu unosił się pyszny zapach truskawek. Dziewczyna wyszukała puste miejsce. Ruszyła w jego stronę starając się wyglądać na wyluzowaną.Posłała ukradkowe spojrzenie w stronę siedzących przy upatrzonym stoliku. Zawahała się przez chwilę. Wreszcie doszła do wniosku, że tak czy siak będzie musiałacoś zjeść. Podeszła więc powoli i odsunęła sobie, duże białe krzesło. Usiadła koło rudowłosej dziewczyny z masą piegów na twarzy i zielonookiego chłopaka z włosami schludnie zaczesanymi do tyłu. Nastała niezręczna cisza. Po dłuższym chwili przerwała ją blond włosa wysoka dziewczyna.
- Jestem Zoe - uśmiechnęła się serdecznie i podsunęła Taylor talerz z tostami - jesteś głodna?
- Tak - dziewczyna wzięła do ręki jeszcze ciepłego tosta - jestem Taylor.
Blondynka pokiwała głową, jakby chciała przez to powiedzieć, że dobrze wie kim jest nowa uczennica.
- Jestem Brad - odezwał się niespodziewanie dobrze zbudowany siedzący w kącie blondyn.
- A ja Emma - dopiero teraz Taylor rozpoznała siedzącą koło niej rudowłosą dziewczynę. To ją niechcący popchnęła na korytarzu.
Zoe spojrzała na zegarek i spochmurniała 
- Muszę lecieć - wstała od stołu i skierowała się do wyjścia. Pozostali ruszyli za nią. Taylor wstała powoli i poczłapała w stronę sypialni dziewczyn.

niedziela, 6 października 2013

Część 4

- Jak miło, że jesteś. Wszyscy na ciebie czekają -Agnes paplała wesoło idąc długim ciemnym korytarzem. - Twoi rodzice wspomnieli, że masz duże problemy z matematyką więc zapisałam cię na dodatkowe zajęcia z tego przedmiotu.
Tylko nie matma, pomyślała Taylor i ze smutkiem zwiesiła głowę. Dyrektorka otworzyła wielkie drewniane drzwi i oczom dziewczyny ukazał się rząd białych stołów i błękitnych krzeseł. Pomieszczenie to było duże i urządzone w eleganckim stylu. Ściany pomalowano na kolor waniliowy.W rogu stał wielki kamienny kominek. Nastolatka przyjrzała mu się z zaciekawieniem. W jednym z kamieni wyrzeźbiono baletnice, a w jeszcze innym rycerza.
- To jadalnia - Agnes przemaszerowała przez pomieszczenie i pchnęła tym razem małe schowane za czerwoną kotarą drzwiczki. Taylor musiała przyspieszyć, by dotrzymać dyrektorce kroku.
Weszły do przestronnej sali z całą masą obrazów powieszonych na liliowych ścianach. Przedstawiały w większości królów i królowe.
- A to sala balowa
Dziewczyna omiotła pomieszczenie zmęczonym wzrokiem. W koncie stał wielki fortepian i wiolonczela. W powietrzu unosił się zapach różanych perfum. Taylor nigdy nie była na balu. Nie wiedziała, że szkoły organizują coś takiego. Agnes spojrzała na duży ozdobny zegar wiszący na ścianie.
- Oho, zaraz kolacja- dyrektorka spojrzała na nową uczennice - zaprowadzę cię do twojego pokoju byś mogła się wypakować, a resztę szkoły zwiedzimy później. Oczywiście jeśli będziesz chciała.
Ruszyły po starych drewnianych schodach. Na pierwszym piętrze wszytko wyglądało tak samo jak na parterze. Szare ściany, wąski korytarz.
- Po prawej stronie znajdują się sypialnie dziewcząt, a po lewej chłopców.
Skierowały się w stronę sypialni dla dziewczyn. Dyrektorka zatrzymała się pod drzwiami z numerem 254. Wyjęła z kieszeni mały srebrny kluczyk i podała go Taylor.
- No to zostawiam cię samą. Muszę lecieć. Rozgość się. A i nie zapomnij o kolacji - Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem i weszła do pokoju. Nie był zbyt duży, ale większy od tego w którym mieszkała u ciotki. Łóżko przykryte było biała, puszystą  kołdrą, a cytrynowy koc złożono porządnie w nogach. Przy ścianie stała wielka szafa na ubrania. Taylor podbiegła do niej i delikatnie ją otworzyła. W środku wisiały mundurki składające się z krótkiej białej spódniczki w niebieską kratkę i równie białej koszuli zapinanej na guziki w różnych rozmiarach. Na małym biurku leżały trzy koperty. Dziewczyna dobrze wiedziała co się w nich znajduję. Podeszłą i wzięła do ręki jedną z nich. Przeczytała napis na odwrocie koperty ,, ZASADY ''.
Rozdarła ją i usiadła na łóżku, biorąc się do czytania:
1. Uczniom nie wolno wychodzić poza teren szkoły bez pozwolenia nauczyciela.
2. Chłopcom zabrania się przebywać w pokojach dziewcząt, a dziewczętom w pokojach chłopców.
Taylor ziewnęła. Przeczytanie tego wszystkiego zajmie jej całą noc. Opadła na łóżko i mimowolnie zamknęła oczy.

  

wtorek, 1 października 2013

Część 3

   Taylor stała na parkingu przed domem ciotki i próbowała wtaszczyć wielką czarną walizę do bagażnika dużego nissana. Gdy wreszcie uporała się z tym zadaniem bolały ją wszystkie mięśnie. Oparła się o samochód i spojrzała na rząd identycznych domów przy ulicy Green Street. Ciekawe co teraz robią Lisa i Matt. Ostatnie dwa dni spędziła z nimi chodząc od baru do baru. Upiekli jej nawet ciasto z migdałami. Byli naprawdę uroczy. Dziewczyna poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Myśl, że zobaczy ich dopiero za dziewięć miesięcy uderzyła w nią jak grom z jasnego nieba. 
 Z domu wyszła ciotka. Taylor przyjrzała się jej uważnie. Wyglądała tak jak zwykle. Dziewczyna miała wrażenie, że jej ciotka jest... idealna. Piękne usta, zdrowe zęby, błyszczące oczy i wspaniale gładkie krótko ścięte blond włosy. Jednak pod tą warstwą ślicznej kobiety kryła się straszna jędza, której Taylor tak nienawidziła. 
- Wsiadaj- poleciła schodząc po schodach.
 Dziewczyna wsiadła posłusznie i włożyła sobie do uszu słuchawki. Odprężyła się słuchając muzyki. 

 Droga do jej nowej ,, szkoły '' zdawała się niemieć końca. Wreszcie skręcili w leśną dróżkę i oczom Taylor ukazał się ogromny gmach internatu. Przywodził na myśl wielki zamek w stylu gotyckim. Ciotka zaparkowała samochód na podjeździe i szybko wysiadła z auta. Taylor wyszła równie szybko trzaskając drzwiami nissana. Ciotka spiorunowała ją wzrokiem , ale nic nie powiedziała tylko zaczęła wyciągać torby z auta. Nagle z wielkiego budynku wybiegła drobna kobieta ubrana w różową zwiewną sukienkę. 
- Witam. Pani pewnie jest Emma - kobieta potrząsnęła energicznie wyciągniętą ręką ciotki.- A ty pewnie jesteś Taylor.
Dziewczyna pokiwała głową.
- A tak w ogóle mam na imię Agnes- przedstawiła się.- Pewnie jesteś głodna. Niestety kolacja jest dopiero za godzinę. Przyślę kogoś by wziął twoją walizkę. Mam nadzieję, że spodoba ci się w akademii Ambers.
 ,,Ambers" więc tak nazywała się ta przeklęta dziura.

środa, 25 września 2013

Część 2

   Taylor siedziała na łóżku i próbowała skupić się na zadaniu z matematyki. Było to jednak niemożliwe. Za oknem lało jak z cebra i hałas był nie do zniesienia. Rozejrzała się po pokoju. Był mały i skromnie urządzony w przeciwieństwie do reszty domu. Pod oknem stało stare biurko z ciemnego drewna i szafa na ubrania. W rogu pokoju ustawiono małe, niewygodne łóżko. Ściany były szare, a podłoga lodowata. Taylor przyjechała do domu ciotki parę dni temu, gdy jej rodzice zdecydowali się na wyjazd. Dobrze pamiętała swój stary pokój. Był  kolorowy i zawsze czysty. Taylor miała też dwie rybki Benia i Frankę. Teraz pewnie zajmowała się nimi jakaś sprzątaczka. Dziewczyna zwlekła się z łóżka i skierowała w stronę łazienki.
  Spojrzała w lustro. Kiedy ostatnio się czesała? Nie pamiętała. Teraz jej włosy nie były nawet w połowie takie miękkie i gładkie jak kiedyś. Ale nie tylko to zmieniło się w ciągu zaledwie kilku dni. Miała podkrążone oczy i suche usta. Podeszła do umywalki i ochlapała twarz zimną wodą. Od razu lepiej. Usłyszała jak ktoś otwiera i zamyka drzwi wejściowe. Ciotka najwyraźniej wróciła z pracy.
- Taylor.- zawołała- proszę cię, zejdź na dół.
-Już idę - odkrzyknęła Taylor
Powoli wyszła z łazienki i ruszyła do jadalni, gdzie czekała przemoczona ciotka.
- Źle wyglądasz - ciotka podeszła do Taylor - dobrze się czujesz?
-Nic mi nie jest - skłamała dziewczyna - coś się stało?
- Twoja matka martwi się o ciebie. Czy to prawda, że nie odpowiadasz na esemes które do ciebie wysyła? -  Posłała Taylor długie pytające spojrzenie.
- Mam rozładowany telefon - Taylor opuściła wzrok.
- Acha. Prosi też byś do niej zadzwoniła. Tylko zrób to teraz. Dobrze?
Taylor pokiwała głową. Ciotka otworzyła swoją dużą czerwoną torebkę i wyciągnęła z niej mały telefon.
- Zadzwoń z mojego - Dziewczyna wzięła od ciotki telefon i wykręciła numer matki. Po kilku sekundach odebrała jej mama.
- Cześć córciu. - Taylor zastanawiała się przez chwilę, skąd matka wiedziała, że to ona dzwoniła z telefonu ciotki, ale nie miała czasu o to pytać.
- Cześć - odpowiedziała krótko i zamilkła czekając, aż matka powie jej o co chodzi.
- Ciocia mówiła mi, że przynosisz coraz gorsze oceny. Czy coś nie tak?
Taylor milczała.
- No dobrze. Nie chcesz, nie mów.
Cisza.
- Twoja ciocia mówi, że nie przykładasz się do nauki - głos matki przybrał surowy ton.
Taylor nadal się nie odzywała. Wiedziała, że matka nie powiedziała jej jeszcze wszystkiego.
- Postanowiliśmy ci pomóc.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi? - Taylor nie wytrzymała.
- Dobrze.Zadzwoniliśmy do kilku osób i znaleźliśmy miejsce gdzie zajmują się nastolatkami z podobnymi problemami.
- Co?
- Zamieszkasz w internacie - odparła spokojnie mama
- Nie... nie możecie mi tego zrobić.
- Masz 16 lat. Musisz wreszcie zacząć myśleć poważnie.
Taylor walczyła z ochotą walnięcia telefonem o podłogę.
- Dyrektorka zgodziła się przyjąć cię tam za dwa dni. - kontynuowała mama, ale Taylor już jej nie słuchała. Miała ochotę zapaść się pod Ziemię i zostać tam na zawsze.



wtorek, 24 września 2013

Część 1

   Taylor leżała na łące i wpatrywała się w chmury, szukając śmiesznych kształtów. Po szkole miała wrócić do domu, zastanawiała się tylko po co. I tak nie zastałaby tam rodziców tylko te głupią ciotkę. Jej rodzice teraz pewnie bawili się świetnie na swoich wakacjach. ,,Wakacje" tak właśnie nazwali ten trzytygodniowy wyjazd na Karaiby, ale Taylor wiedziała o co tak naprawdę im chodzi. Zostawili ją z ciotką, bo dłużej nie mogli już znieść jej nieposłuszeństwa. Wszyscy zapewniali ją, że tak nie jest. Byli całkiem przekonujący, ale ona wiedziała swoje.  Niby ciągle do niej pisali, że ją kochają i niedługo wrócą, ale gdy tylko byli na miejscu, nawet z nią nie rozmawiali. Była przekonana że gdyby uciekła nawet by tego nie zauważyli.
  Taylor wyciągnęła z torebki telefon i przeciągnęła palcem po ekranie, by go włączyć. Trzy wiadomości od rodziców, których nie miała zamiaru otwierać i jedna od Matta. Matt był chłopakiem Taylor, chociaż ona wolała nazywać go przyjacielem. 
  Nagle usłyszała jakiś szelest. Odwróciła się i zobaczyła Lisę. Taylor wstała powoli i posłała Lisie szybki wymuszony uśmiech. Ta podeszła i stanęła przy niej.
- Nie wróciłaś do domu po lekcjach?- spytała Lisa.
-Nie zamierzam tam wracać- odparła Taylor, z powrotem kładąc się na ziemię. 
-Wiem.
-Nie wiesz- Taylor wybuchła szlochem- ty nic nie wiesz.
-Jestem twoją przyjaciółką- Lisa położyła się na trawie obok Taylor- i wiem, że powinnaś wracać do domu.
Zapadła cisza, której Taylor nie zamierzała przerywać. Wreszcie jednak podniosłą się z ziemi i otarła łzy, po czym oddaliła się bez słowa w stronę tak zwanego domu.
Layout by Elle.

Google Chrome, 1366x768. Terriblecrash, KrypteriaHG, Inconditionally, Lindsay Hansen.