Przed przeczytaniem tego rozdziału jeszcze raz przeczytajcie poprzedni. Wniosłam pewne zmiany w końcówce :).
----------------------------------------------------------------------------------------------
Uciekła. Biegła ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Brad biegł za nią. Taką przynajmniej miała nadzieję. Wbiegła po schodach w szaleńczym pędzie i dopadła wielkich drzwi szkoły. Pociągnęła za klamkę i wpadła na korytarz. Twarze wszystkich uczniów odwróciły się w jej stronę. Z tłumu wyszedł Max.
- Co się stało?
- Brad - wrzasnęła przerażona.
- Gdzie... - Max wyglądał na równie przestraszonego.
W tym momencie na korytarz wbiegł Brad. Posłał nauczycielowi znaczące spojrzenie. Grupka gapiów zebrała się na korytarzu z zaciekawieniem przyglądając się całej scenie.
- Rozejść się - kazał nauczyciel po chwili ciszy.
Taylor złapała Brada za ramię i szybkim ruchem odwróciła w swoją stronę tak, że teraz patrzył jej prosto w oczy.
- Mam prawo wiedzieć co się tam stało - wyszeptała najciszej jak potrafiła.
Chłopak wyrwał się jej szarpnięciem i ruszył za Maxem. Pobiegła za nim. Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
- Teraz mi nie powiesz, tak? Mogłam zginąć, ale ty będziesz milczał. Muszę wiedzieć przed czym uciekałam- była zła na siebie za tą błagalną nutę w swoim głosie.
- Posłuchaj mała, nie będziesz mi rozkazywać. Nic ci nie powiem, więc łaskawie się zamknij - powiedział lodowatym tonem.
Szarpnęła go, tym razem zdecydowanie mocniej. Poślizgnął się, stracił równowagę i runął na ziemię.
- Przepraszam - burknęła i pomogła mu wstać. - Czemu to takie tajne? Planujecie jakąś wojnę czy co? - dodała z sarkazmem.
Chłopak nie zamierzał jej dłużej słuchać. Popędził korytarzem w nadziei, że uda mu się dogonić Maxa.
Zrezygnowana powlokła się do pokoju. I tak się dowie o co chodzi. Czy on tego chce czy nie.
***
Następnego dnia nigdzie nie mogła znaleźć ani Zoe, ani Emmy, nie mówiąc już o Bradzie. Wszyscy jakby zapadli się pod ziemię. Zresztą nie tylko oni. Katie też gdzieś zniknęła. Na kolacji spotkała za to Luka.
- Witaj ślicznotko - powiedział na jej widok.
- Cześć. Słuchaj, nie widziałeś nigdzie Katie? Od rana jej szukam.
- Przykro mi, ale nie. Chcesz zjeść z nami kolację? - podbródkiem wskazał na grupkę osób.
- Jasne.
Chwycił ją za rękę i poprowadził do stolika, przy którym mieli usiąść.
- Co ja widzę? Czyżbyś znalazł sobie nową koleżankę? - spytała z sarkazmem czerwonowłosa dziewczyna.
- Taylor, to Brittney.
- Wiesz, że wolę po prostu Brii - wykrzywiła usta w grymasie co chyba miało zastąpić uśmiech.
- Taa... To jest Alex - wskazał na dziewczynę w okularach. - A to Natan - niski, rudowłosy chłopak pomachał do Taylor.
- Cześć - wyjąkała niepewnie.
Do sali wmaszerowali mężczyźni w czarnych garniturach, niosąc na wielkich tacach parującą kolację. Brunetka szybko uporała się z zupą grochową i grzankami. Po kolacji była całkowicie wykończona. Powlokła się do swojego pokoju. Gdy zamierzała położyć się do łóżka, poczuła w kieszeni wibrację. Wyciągnęła telefon, by odczytać esemesa. Z radością stwierdziła, że jest on od Katie. Szybko jednak posmutniała, czytając jego treść:
,,Spotkajmy się przy jeziorze (tam gdzie przejeżdżaliśmy dzisiaj na koniach).''
Było już po ciszy nocnej, więc Taylor w pośpiechu wykręciła numer Katie. Ktoś odebrał po trzech sygnałach. Ktoś...
- Śpij. To tylko ci się śni - usłyszała w słuchawce ochrypły, męski głos.
Wrzasnęła i bez zastanowienia cisnęła telefon przez okno. Usłyszała dźwięk roztrzaskującej się na kamieniach szybki. Porwała skórzaną kurtkę i wybiegła z pokoju. Na korytarzu wpadła na Luke'a.
- Gdzie tak pędzisz, księżniczko?
Odepchnęła go i pobiegła dalej. Odtworzyła w głowie wszystko co się stało. Znała ten głos. Już kiedyś go słyszała. Kilka dni temu w nocy. Obudziła się wtedy przy otwartym oknie, choć pamiętała, że je zamknęła. Myślała wtedy, że jej się przesłyszało. Teraz jednak wiedziała już na pewno, że to prawda.
--------------------------------------------------------------------------
Musieliście długo czekać i to jeszcze na takie krótkie badziewie. Przepraszam. Jak już mówiłam, weny nie mam, więc wybaczcie za to coś.